* Harry's pov *
Cierpliwie czekałem przed szkołą, ale się nie zjawiła. Przełknąłem gulę w gardle i udałem się na lekcje, gdy zabrzmiał pierwszy dzwonek.
Ja.. nie wiem, co mną kierowało, ale wolałem, żeby Caroline jednak zjawiła się w szkole. Miałbym pewność, że żyje i te sprawy.. po tym jak ją wczoraj zostawiłem samą w domu. Nie wiadomo co mogło się wydarzyć, a ja nie chcę się czuć winny także w tej sprawie.
Całą pierwszą lekcję przesiedziałem spięty. Po przerwie był francuski, na który chodziła też Caroline. Jeżeli jej tam nie będzie, to znaczy, że wcale nie spóźniła się do szkoły.
Jej tu w ogóle nie było.
Gdy lekcja miała się rozpocząć, wpadłem na korytarzu na Loui'ego. Przyszedł do szkoły. Podniósł na mnie swój zmęczony wzrok i przepchnął się dalej. W tamtym momencie wydał mi się taki mały..
Po raz pierwszy po tylu latach naszej znajomości, Louis William Tomlinson obawiał się mnie. Pokręciłem głową i wszedłem do sali.
Usiadłem z tyłu, natomiast Louis na swoim stałym miejscu. Miałem ochotę ukręcić mu kark.. Bo jeżeli Caroline zjawiłaby się, miejsce obok niego byłoby jedynym wolnym w klasie. Nie chciałbym widzieć takiego bólu w jej oczach.
Na szczęście nie pojawiła się na lekcji.
Nauczyciel sprawdzał listę i gdy padło nazwisko 'Parks', odezwałem się.
- Jest chora, proszę pana. - wybełkotałem. Profesor spojrzał się na mnie znad swoich okularów zdziwiony. Nawet wśród grona nauczycieli wiedzieli jakie mniej więcej posiadamy stosunki. Cóż, w tej w szkole takie wieści szybko się rozchodziły. Dlatego ani trochę mu się nie dziwiłem. Spuściłem wzrok na palce i westchnąłem głęboko.
Po zakończeniu lekcji wypadłem na korytarz jak poparzony. Pozostało mi jedno wyjście.
Ukhm, to ze szkoły.
Nietrudno było mi wydostać się z budynku. Przy wyjściu zauważył mnie jeden z wychowawców, ale szybko odwrócił wzrok. Nie miał ochoty się ze mną borykać.
Zabrałem wszystkie rzeczy ze szkoły, bez perspektywy wracania tam dzisiaj. Zacisnąłem mocniej płaszcz, gdy na dworze otulił mnie zimny wiatr.
Wpakowałem torbę do samochodu i wyjechałem z parkingu przed szkołą.
Skręciłem w prawo, kierując się prosto do jej domu.
Zaparkowałem na jej podjeździe. Chyba nie będzie miała nic przeciwko. Obrzuciłem dom jednym spojrzeniem. Odsłonięte zasłony, kilka pootwieranych okien. Zmarszczyłem brwi i podbiegłem pod drzwi. Zapukałem cicho w nadziei, że usłyszy.
Co dziwne, otworzyła po chwili. Otworzyła szerzej oczy i rozchyliła usta. Raczej się mnie tu nie spodziewała. Miała na sobie jedynie szorty i biały t-shirt, mimo to prezentowała się tak.. wyjątkowo na swój własny sposób. Trochę zaczęło mnie przerażać to, jak się w nią wpatruję.
Po kilku sekundach milczenia, zacisnęła szczękę i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Brawo Styles, straciłeś swoją szansę.
Zapukałem kolejny raz. Nie otworzyła. Waliłem pięściami w drzwi. Jedyne co otrzymałem w odpowiedzi to:
- Wynocha, Styles!
Zacisnąłem mocniej oczy i pomasowałem skronie. Chciałem tylko porozmawiać. Ta dziewczyna jest taka irytująca! Wsadziłem dłonie w kieszenie spodni i ruszyłem na zwiedzanie domu od zewnątrz.
Farba odpryskiwała w kilku miejscach, jednak uroczy ogródek nadrabiał wyglądem. Uśmiechnąłem się sam do siebie, zatrzymując się przed pasem begonii.
Po drugiej stronie rosły dwie jabłonie. Zaśmiałem się sam do siebie, gdy ujrzałem pewne miłe zrządzenie losu. Mianowicie jedna z nich gałęzią prawie dosięgała okna na pierwszym piętrze.
Ironicznie.
Bez dłuższego zastanowienia wdrapałem się na pień, następnie na upragnioną gałąź. Zajrzałem do środka pokoju. Nie mogłem powstrzymać śmiechu. To był pokój Caroline.
Rzeczywiście pamiętam coś z wizyty w jej domu.. Przez okno widać było drzewko.
Uroczo.
Prawie nie zabijając się po drodze z dwa razy, wreszcie dotarłem pod witrynę. Odsunąłem ją do góry i wpakowałem szybko do środka. Naprawdę bałem się, że spadnę.
Rozejrzałem się po pokoju. Pościel zrzucona była z łóżka na podłogę, na materacu leżało kilka książek. Podłogę pokrywały ubrania, śmieci, chusteczki.. Podszedłem powoli do łóżka i podniosłem jedną z książek. Kryminał. Odchrząknąłem i rzuciłem ją na swoje miejsce. Potrząsnąłem głową i wyszedłem z pokoju. W końcu miałem z nią porozmawiać.
Na górze nie było znaku życia, musiałem zejść na dół. Szkoda, że schody mnie zdradziły swoim skrzypieniem. Zanim zdążyłem zejść na sam dół, postać na parapecie przy oknie, odwróciła się w moją stronę.
I krzyknęła.
- Co Ty tu robisz?! - pisnęła nadzwyczaj wysoko. Ułożyłem usta w dzióbek po jednej stronie twarzy i zerknąłem ukradkiem na schody. Wskazałem kciukiem w tamtą stronę i wymamrotałem:
- Wszedłem.. - odkrztusiłem - po drzewie. - Caroline spojrzała się na mnie jak na kosmitę. Pokiwała ze zrezygnowaniem głową.
- Po co? - odparła dziwnym tonem. Brzmiała w jednej chwili jakby miała się rozpłakać, w innej jakby chciała zamordować mnie gołymi rękoma.
Dopiero teraz przyjrzałem się drobnej postaci dziewczyny. Siedziała skulona na parapecie. Od razu pomyślałem o tym, że też tak lubię siedzieć. Prawie uśmiechnąłem się pod nosem.
Swoje lekko opalone nogi trzymała blisko klatki piersiowej, kuląc się. Pod oczami widniały ciemne kręgi. To straszne co jedna noc może zrobić z człowiekiem. Miała smutne oczy, usta zaciśnięte.
Zachłysnąłem się powietrzem. W dłoni trzymała do połowy wypalony papieros. I rzeczywiście w pokoju pachniało trochę dymem.
Szybko podszedłem do blondynki i wyrwałem jej z ręki to diabelstwo. Zgromiła mnie spojrzeniem i mało brakowało, a rzuciłaby się na mnie.
- Oddaj mi to. - wysyczała.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.
- Harry, uspokój się do cholery i nie traktuj mnie tak. Sam nie jesteś święty.
Podniosłem obie brwi.
- Jeżeli mi tego nie oddasz, będę zmuszona wezwać policję w sprawie włamania. - wymamrotała, lustrując mnie wzrokiem. Westchnąłem zrezygnowany i chcąc, nie chcąc, wręczyłem jej z powrotem papierosa.
- A walić to. - burknąłem i sięgnąłem po paczkę leżącą obok. Usadowiłem się naprzeciwko dziewczyny i wyjąłem jednego.
- Dasz ognia? - zapytałem, trzymając papierosa między zębami. Zdziwiona podała mi powoli zapalniczkę, jakby obawiając się tego, co może się wydarzyć. Szybko odebrałem ją dziewczynie i zaciągnąłem się dymem, którego już mi zaczynało brakować.
Podniosła jedną brew z widocznym obrzydzeniem. Czy to uzależnienie było już widać z zewnątrz? Wzruszyłem ramionami i skupiłem się na obrazie za oknem.
- Jestem idiotką, prawda? - odezwała się nagle po długim milczeniu. Podniosłem jedną brew pytająco.
- Byłam tak głupia! - roześmiała się głośno. Wzywać pogotowie psychiatryczne? - Pomyślałam, że to wszystko moja wina, zrobiłam mu jebane babeczki.. - wymamrotała. - A on w tym czasie.. - pisnęła i w jednej chwili zmienił się jej humor. Rozpłakała się.
Nie miałem poza tym pojęcia, o czym mówi.
Westchnąłem głośniej, zakłopotany. Nie wiedziałem, co zrobić.
Trzęsła się cała, szlochając, a ja nawet się nie poruszyłem. I czułem się z tym źle, co najmniej niewygodnie.
Na moje szczęście po niecałej minucie podniosła ponownie głowę i wypuściła głośno powietrze. Nie kłopotała się wycieraniem policzków z łez. Podniosła papierosa do ust i chciwie zaciągnęła się dymem. Zakaszlała lekko i spuściła wzrok na podkurczone nogi.
Nie mam pojęcia, ile czasu spędziliśmy w ciszy w swoim towarzystwie. Otrząsnąłem się dopiero, gdy słońce zniknęło za horyzontem. Widok na jej ogródek był uroczy, może dlatego zapomniałem o bożym świecie.
- Harry? - odezwała się miękko. Miła odmiana.
- Hm?
- Zastanawiam się po prostu.. co robiłeś wczoraj u Loui'ego? Kiedy on.. no przecież.. - przestała mówić, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. No proszę Cię, nie płacz znowu.
Odchrząknąłem.
- Zayn w nocy wrócił się po Loui'ego, bo zadzwonił do mnie z prośbą o to. Zasnąłem w samochodzie, więc nie wiedzieli gdzie trzymam kluczyki do mojego domu, a podobno nie dało się mnie w ogóle obudzić. Zayn zostawił nas więc u Loui'ego. - tu zrobiłem przerwę. - Obudziłem się dosyć późno. A Louis.. - zaschło mi w gardle.
- No co? - wymamrotała.
- Na pewno chcesz wiedzieć? - jęknąłem. - Nie jestem dobry w łagodzeniu sprawy. Albo mówię wszystko albo nic. Co wybierasz?
Bez zastanowieniu odpowiedziała twardo:
- Wszystko.
- Więc obudziłem się na kanapie. A Louis jakby nigdy nic, siedział obok, Eve też. - zmarszczyłem brwi. - To dziwne, nie wiem, może robili sobie ze mnie żarty jak spałem? Nie zdziwiłbym się, gdyby niebawem w internecie pojawiły się moje zdjęcia z wtedy. - skrzywiłem się. - Gdy zobaczyli, że już nie śpię.. Wstali, a Louis poprosił mnie, żebym został u niego, do czasu aż Eve nie wyjdzie z domu. Chyba miał na myśli, żebym pilnował tego, aby nikt się nie dowiedział. A raczej na pewno Ty. - podniosłem wzrok na jej smutną twarz. - Chyba nie zrozumiałem tego przekazu. - dokończyłem szeptem.
Zadrżała jej warga.
- Czy on.. czy on już wcześniej to robił? - pisnęła.
W tamtym momencie przez moją głowę przeleciało wiele myśli. Choć znałem prawdę, pokusiło mnie o coś, czego później żałowałem.
- Tak. - praktycznie wyplułem to słowo. Co chciałem dzięki temu osiągnąć? To, że go znienawidzi jeszcze bardziej? A może poczuje do mnie sympatię? O nie, to nie tak działa. Właściwie po prostu zachowałem się jak totalny dupek, bo Caroline znowu zaczęła trząść się szlochając.
Zacisnąłem szczękę i lekko się do niej przysunąłem. Potarłem dłonią o jej ramię, próbując dodać jej otuchy.
Otrząsnęła się szybko i zeskoczyła z parapetu ze wściekłą miną.
- Wynoś się, Harry. Wiesz co, mam tego dosyć. Jesteś jeszcze gorszy niż on, więc czemu chciałabym niby z Tobą spędzać czas?! - łzy strumieniami spływały z jej oczu. - Nie chcę Cię tu! - wrzasnęła najgłośniej.
Rozchyliłem usta lekko zszokowany. Po chwili również zszedłem z parapetu i spuściłem wzrok. Podszedłem do drzwi i tuż przy nich odwróciłem się jeszcze raz do niej. Przyglądała mi się z zaciśniętą szczęką.
- To zabolało. - wychrypiałem i zatrzasnąłem za sobą drzwi.
Stukałem nerwowo butem o chodnik przed szkołą. Dwie minuty do rozpoczęcia lekcji.
Nie ma jej.
Przede mną mignęło wiele kolorowo ubranych postaci, zdaje się cheerleader'ek. Dzisiaj mamy mecz. I zdaje mi się, że gram.
A z resztą.
- Hej Harryyy.. - słodki zapach perfum lekko mnie odurzył. Niska blondynka stanęła przede mną, lekko pociągając za dekolt mojej koszulki.
- Uhm.. - zmarszczyłem brwi. - Hej.
Ku mojemu niezadowoleniu dziewczyna jeszcze bardziej zmniejszyła dystans między nami, prawie dociskając się do mojego torsu.
- Grasz dzisiaj, prawda? - przygryzła dolną wargę. Jeszcze bardziej się skrzywiłem. Ale chwila, co ją to mogło obchodzić? Spuściłem wzrok na jej ubranie. Ah, ona również była cheerleaderk'ą. Cóż, trochę to dziwne, bo ranek był całkiem chłodny, a ona stała tu z wydekoltowanym topem i krótką spódniczką.
Zauważyła to, że przyglądam się jej..um.. okryciu, więc zachichotała melodyjnie i przysunęła swoją twarz bliżej mojej.
Tego trochę za wiele.
- Pamiętasz, co kiedyś.. - zatrzymała się na chwilę, licząc na to, że skojarzę. Ale tak nie było. Ściszyła więc ton głosu i dodała. - Chciałeś mnie wziąć na stole w Twojej kuchni, ale okazało się, że sprzątaczka jest w domu.
Oczy prawie wystrzeliły mi z orbit. Odepchnąłem ją lekko od siebie i rozejrzałem dookoła. Kółeczko jej przyjaciółek przyglądało się nam i chichotało w kącie.
Kurwa.
- Boże. - odezwałem się z niesmakiem i możliwe, ze trochę za mocno odtrąciłem dziewczynę.
Nie było mowy, że tam zostanę.
W końcu wszystko prowadziło mnie do niej.
Haiii :)
Jak wam się podobało? Dajcie znać w komentarzach. :)
Jeżeli chcesz być informowany, zostaw swój username z twittera w komentarzu, a tam chętnie będę Cię powiadamiać o każdym następnym rozdziale.
Kocham was
xo
jupiii! jako pierwsza dodaje komentarz xD no więc mi się bardzo podobało,rozdział cudny wręcz genialny :*
OdpowiedzUsuńmyślałam że akcja potoczy się zupełnie inaczej ale jest lepiej niż sobie wyobrażałam miłej nocki ♥ Kc mocno ♥♥♥
fajnie, że mogłam cię miło zaskoczyć :)
Usuńdziękuję za wszystko, słodkich snów x
Kurde myślałam, że Caroline przekona się do Harry'ego a tu dupa :(
OdpowiedzUsuńMyślę, że przesadziła mówiąc coś takiego ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży (:
Mu naprawdę na niej zależy aww *________________*
Czekam na nn :)
Ily <3
no widzisz:( ona nadal pamięta o jego złej stronie
Usuńnie wiem, czy przesadziła.. właściwie Styles ma o sobie wysokie mniemanie, haha
następny mam nadzieję, że uda mi się napisać szybko:) bo po raz pierwszy go jeszcze nie mam:c
x
Hshxhehfiduwjd. Jezuu. Jakie to zajebiste. Awhhh!!! <3 :))
OdpowiedzUsuńJuz mnie informujesz, ale kazalas napisac kto chce wiec ja ci pisze. XD chce byc nadal informowana. :*
@luvmyniallers
dziękuję!:)
Usuńchyba będę musiała pisać pod rozdziałami, że jezeli już jesteś informowany, to nie musisz pisaćXD
wooow jak ona mogła go wyrzucić? :(((( mam nadzueje ze w następnych się zbliża do siebie :) @/oooh_98
OdpowiedzUsuńwłaściwie miała do tego prawo, no wiesz:(
Usuńx
KCKC <3
OdpowiedzUsuńily2
UsuńBoże ale ekstra!!!!! <333333 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńhttp://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com
dziękuję:)
Usuń[zabijesz mnie za ten komentarz, bo poziom mojego wewnętrznego gimba jest tu cholernie widoczny]
OdpowiedzUsuńdobrze, a więc zacznijmy
wracając do poprzedniego rozdziału, muszę pozostań jakimś fajnym wyrzutkiem społeczeństwa i obwieścić iż LMAO POWTARZAM SIĘ ALE CAROLINE JEST JAKIMŚ NIGDYNIEPRZERUCHANYM (TAK TO JEST JEDNIO SŁOWO) ANIOŁEM DZIEWICTWA USIŁUJĄCYM ŻYĆ W ZGODZIE Z RUCHAJĄCYMI DIABŁAMI ---> CO PROWADZI DO NIEUNIKNIONEJ SYTUACJI STARCIA GRUPY JANIOŁÓW I Z GRUPĄ NAPALONYCH DJABŁÓW, KTÓRE NAWET JAK PRZEGRAJĄ I TAK MUSZĄ SIĘ JAKOŚ WYŻYĆ :")
mam nadzieję, że rozumiesz o co chodzi w mojej pięknej i jakże niezboczonej metaforze hehz
no dobrze, a teraz komentarz odnoście rozdziału achtundzawanzig
" Ta dziewczyna jest taka irytująca! "
tak
właśnie
jest
ja
pierdole
zrób coś
:_:
na prawdę Caroline jest gorsza niż Marzec ( zajarz ten inteligenty żarcig ok) ciągle jej się humory zmieniają i wyje o tego Louiego a to w końcu jej wina, że jest wyżej wspomnianym aniołem prawości. Nie mniej jednak nie powinna nazywać babeczek "jebanymi" bo * tu bym wrzuciła jakiś suchar ale nie chce się pogrążać *no ten teges...
polubiłam Harry'ego nawet bo wydaje mi się, że coś się w jego zachowaniu zmieniło
no i atrybut fajki w ręce boga jest super sexi co nie c;
czekam na dalsze locy Heriego który ma chyba własnie jakiś problem z kolejną b l o n d y n k ą :-))))
dość, juz się nagadałam hehe ale lubię tak sobie od czasu do czasu się rozpisać poza tym Harry łażący po drzewie bardzo mi się spodobał *wizja tego i ciasnych jeansów, ow gawd, zabierzcie mnie do psychiatry*
no więc tego, kochammmm toooo <3
~deine beste Fan ud schwester ( pewnie jest błąd w gramatyce, ale ładnie się rymowało ) <3
ps
postaram się żeby następny komentarz nie jechał tak gimbazą :((
wiem! Caroline jest taka dfslhcjhdksjbdsjbdcvd o mój boże, seks? NIEEEE XD
Usuńdlatego Harry'ego też irytuje cnie hahaha
chciałby przeruchać a nie może:(((
dokładnie, ja też odpłynęłam wyobrażając sobie Hazzę z papierosem, albo wspinającego się po drzewie w jego seksy spodniach, mr
ale ta b l o n d y n k a była głupia, weź, poświęcam się tu, poza tym znasz gust Harry'ego;)
chyba nie ma błędu w gramatyce (?)
EJ TEN KOMENTARZ BYŁ PRZEPIEKNY:( NIE OBRAZĘ SIĘ JAK NASTĘPNYM RAZEM TEZ TAKI NAPISZ NO
x
Cudowny rozdział!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńdziękuję(: *blushing*
UsuńPiszesz świetne rozdziały !!!! <3 Kiedy next?
OdpowiedzUsuńdziękuję!<3 next już napisany, wystarczy jeszcze jeden komentarz, a dodam:)x
UsuńKocham całym sercem tego bloga ...
OdpowiedzUsuńojeju.. jeżeli naprawdę piszesz to szczerze.. w takim razie nie pozostaje mi nic innego, niż przyznać, że właśnie takie komentarze najbardziej ujmują mnie za serce:') <3
Usuńdzisiaj jest już późno, kolejny rozdział dodam jutro od razu jak wrócę ze szkoły
x